Na tegoroczne wakacje wybrałam Toskanię. Już od dłuższego czasu marzyłam o podróży po Włoszech, szczególnie że, moje jedyne pobyty wiązały się z delegacjami spędzonymi w fabryce pod Mediolanem 🙂 Z tego okresu zapamiętałam tylko 2godzinny spacer po mieście, fotkę przed katedrą oraz przepyszną smażoną wołowinę z zielonym pieprzem 🙂 Chciałam jednak wsiąść w samochód i ruszyć w świat! Kręte włoski uliczki, toskański krajobraz, piękne morze oraz śródziemnomorski kamień śniły mi się po nocach i dlatego na sierpniowy urlop wybraliśmy właśnie podróż do Włoch.
Jednym z pierwszych naszych przystanków było Cinque Terre. Marzyłam od dawna, żeby tam pojechać, ale podróż po Alpach tak nadwyrężyła moje skołatane nerwy, że chciałam już z tego zrezygnować. Michał nie poddał się i dowiózł nas bezpiecznie na miejsce. Mimo przestróg, że do Cinque Terre najlepiej wybrać się pociągiem, my pojechaliśmy kamperem. Bez problemu znaleźliśmy dobre miejsce, gdzie spędziliśmy bezpiecznie noc. Na wzgórzach rosły soczyste winogrona oraz olbrzymie jeżyny, zaczynały też dojrzewać figi więc krajobraz naprawdę robił na nas wrażenie.
Nocowaliśmy obok pary przesympatycznych Katalończyków, którzy kończyli właśnie swoją objazdówkę po Toskanii nie czym innym jak kamperem 🙂 Para ta udzieliła nam kilku przydatnych wskazówek, gdzie warto jechać i gdzie szukać noclegu. To dzięki nim trafiliśmy na samym końcu naszej włoskiej podróży na camping La nini w Orbetello:) Cinque Terre to pięć malowniczych miejscowości nad Morzem Tyrreńskim. My pojechaliśmy tylko do Manaroli, bo ta podobała mi się najbardziej. W morzu się nie kąpałam, bo atakowały w nim meduzy. Mimo wszystko, patrząc z perspektywy całej podróży, żałuję, że nie zostaliśmy tam dłużej.
Z bardziej znanych turystycznych miasteczek najbardziej podobało nam się w Volterze i Luce. San Gimignano było pełne turystów, a do miasta wspinaliśmy się przez kilka kilometrów na rowerach, stąd mój entuzjazm był dużo mniejszy. W Volterze kupiłam onyksowy podstawek, w Luce truflową pastę do makaronu. W Montepulciano w kilku miejscach skorzystaliśmy z darmowych degustacji wina i przekąsek. Wieczorem trafiliśmy na średniowieczną fiestę z pokazami rzucania flag i dzielnicową kolacją. To zapamiętamy na długo 🙂
O podróżowaniu kamperem napiszę osobnego posta, ale jest to najlepszy wybór z możliwych jeśli szukacie dobrego sposobu przemieszczania się po Włoszech. Na ulicach jest więcej kamperów, niż samochodów, prawie wszędzie znajdziecie fajne darmowe parkingi. Większość stacji benzynowych posiada przestrzeń dla kamperów, gdzie możecie pozbyć się ścieków czy zatankować 80 l wody za jedyne 1 euro. Jedynym miejscem w którym pokusiliśmy się o noc na płatnym kampingu były Orbetello, ale tam naprawdę nie ma gdzie zaparkować 🙂
Do Pizy dotarliśmy już koło godziny 8:30. Plac był już pełen turystów i naprawdę trudno było tutaj o spokojne zrobienie zdjęcia czy odpoczynek. Krzywa Wieża z pewnością robi wrażenie, ale wiele więcej w Pizie nie widzieliśmy. Udało trafić się nam na miejscowy targ, gdzie kupiliśmy toskański chleb, oliwki oraz ceramiczną malowaną miseczkę. To chyba podobało mi się w Pizie najbardziej 😉
Toskańskie krajobrazy zachwycały na każdym kroku. Wszędzie mijały nas smukłe sylwetki cyprysów i gaje oliwne. Jeśli szukacie więc flagowych miejsc na piękne zdjęcia to koniecznie udajcie się do Crete Senesi.
Jeśli szukacie klimatycznych miasteczek w Toskanii z dala od turystycznego zgiełku to koniecznie jedźcie do Montisi. To urokliwe miasteczko na wzgórzu wygląda jak opustoszałe. Piękne ciche uliczki tak nas oczarowały, że z przyjemnością spędziliśmy w nim całe przedpołudnie siedząc na ławce i plotkując. Na jednym końcu miasteczka dobiegały do nas odgłosy gry na pianinie i pięknego śpiewu, okazało się, że była to próba do wieczornego koncertu sławnej sopranistki. Występ mieliśmy więc za darmo 🙂
Ostatnim punktem naszych włoskich wakacji była Wenecja. Nocleg na parkingu pod miastem kosztował nas 10 euro, a stamtąd w 10 minut dostaliśmy się już do centrum autobusem który kosztował tylko 1,5 euro. Chociaż wiele osób twierdzi, że Wenecja nie zachwyca, nam bardzo odpowiadał klimat tego miasta. Spacerowaliśmy głównie uliczkami, w których nie ma żadnych zabytków, a tym samym turystów. Plac Św. Marka był tak zatłoczony, że uciekaliśmy z niego w popłochu.
Nasza podróż trwała ponad 2 tygodnie. Zwiedziliśmy wiele wspaniałych miejsc, również po drodze. Zachwycił nas Tyrol, austriackie Achensee, niemieckie Tegernsee, przepiękna Bawaria i góry nad Innsbruckiem. Żal było wracać do domu. Kolejna podróż już za 4 miesiące. Tym razem kierunek Sri Lanka 🙂